Powrót do aktualności

Tomasz Brzeski – człowiek z żelaza

fot.: www.facebook.com/tomasz.brzeski.102?fref=ts

Lista osiągnięć sportowych Tomasza Brzeskiego onieśmiela. Oto niektóre z nich: 14. miejsce w maratonie w Budapeszcie (2007 rok); Puchar Polski w Ski-Alpinizmie, 2. miejsce w Mistrzostwach Polski w Ski-Alpinizmie, 2. Miejsce w maratonie Podolinec-Rytro (2008); Mistrzostwo Polski w Biegach Górskich Weteranów (2009); Mistrzostwo Świata w Nordic Walking – Hill (2010); Mistrzostwo Świata w Nordic Walking – Hill, Mistrzostwo Świata Nordic Walking – Cross Country (2011); Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, 3. Miejsce w maratonie Podolinec-Rytro, Mistrzostwo Polski w Nordic Walking, 4. miejsce w Mistrzostwach Polski w triathlonie na dystansie Ironman (2012); Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, Górskie Mistrzostwo Polski w Nornic Walking, Puchar Polski w Ski-Alpinizmie (2014); Górskie Mistrzostwo Polski w Nordic Walking, Mistrzostwo Polski Nordic Walking Hill, 2. miejsce w triathlonie w Katowicach na dystansie Ironman; 2. miejsce w górskim maratonie  Elbrus Race (2016);

Jest typem człowieka pozostającego wiecznie w ruchu – i nie przejawia się to w spacerach  czy w pracy w ogródku, lecz w sportach wytrzymałościowych. Chociaż jego ulubioną konkurencją jest narciarstwo wysokogórskie, to nie zna pojęcia „po sezonie”, ponieważ od kwietnia do listopada startuje w  innych konkurencjach: biegi długie (maratony), nordic walking, triathlon – w tym także na morderczym dystansie Ironman (3,8 km pływania; 180 km jazdy na rowerze; 42 km biegu).

Rok 2017 też zapowiadał się obiecująco. Tomasz zdobył Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, dobrze mu szło w Pucharze Polski w tej dyscyplinie, był w ścisłej czołówce całego cyklu, gdy wystartował 1 kwietnia w zawodach w okolicach Kasprowego Wierchu. Tym razem się jednak nie udało… Później na szpitalnym łóżku mówił o tym: Zjeżdżałem na nartach nie moich, pożyczonych. Trochę szerokie, trochę długie. […] Jechaliśmy w dolinę, żeby się rozpędzić, lepiej poczuć narty. No i glebnęło mnie. Glebnęło, powywracało. Połamało po kolei. Ale przeżyłem i jestem tu z wami. W tej edycji Pucharu Polski, mimo że nie zaliczył zawodów z 1 kwietnia, zajął 4. miejsce.

Zaraz po wypadku został przewieziony do szpitala w Krakowie. Jego stan był opłakany. W szpitalnej karcie informacyjnej zapisano pod datą 1 kwietnia 2017: Rozpoznanie kliniczne […] Uraz wielonarządowy. Rozlany uraz aksonalny. Stłuczenie mózgu płatów czołowych i skroniowych obustronnie. Złamanie kości sklepienia i podstawy czaszki. Złamania ścian przedniej i tylnej zatoki czołowej. Złamanie piramidy kości skroniowej prawej. Złamanie oczodołów. Odma opłucnowa. Złamanie łokcia lewego.

Jego życie było zagrożone. I chociaż to zagrożenie minęło po miesiącu, ilość doznanych urazów – szczególnie mózgowych – kazała obawiać się o to, w jakim stanie Tomasz powróci do swoich bliskich. Zaczęła się walka o jakość życia.

Najpierw, jeszcze w szpitalu w Krakowie, 2 kwietnia wykonano kraniotomię (dawniej mówiło się: trepanacja czaszki) czołowo-skroniowo-ciemieniową po prawej stronie, zaś 24 kwietnia – kraniotomię czołową po lewej stronie. Są to zabiegi przeciwdziałające skutkom obrzęku mózgu, a te skutki mogą być skrajnie poważne. Dlatego trzeba otworzyć czaszę pacjenta, żeby zrobić miejsce dla mózgu, który wskutek obrzęku nie mieści się w zwykłej objętości czaszki. Niekiedy po takim zabiegu trzeba przeprowadzić – niejako wtórnie – operację rekonstrukcji czaszki, inaczej mówiąc, załatać brakującą jej część materiałem bioaktywnym, który z czasem zarasta kością.

Rekonstrukcja nastąpi we wrześniu, tymczasem jest koniec kwietnia. Pacjent po drugiej kraniotomii żyje, ale jego stan ogólny jest ciężki. Pod koniec maja zostaje przewieziony do Ośrodka Rehabilitacyjnego REHSTAB  w Limanowej, gdzie poddawany jest do połowy września intensywnym zabiegom rehabilitacyjnym.

Po konsultacji neurologicznej z 24 czerwca zapisano: pacjent przytomny w spłyconym kontakcie słownym z zaburzoną orientacją czasowo-przestrzenną. Uszkodzenie zewnętrzne prawego nerwu okoruchowego (w tym objaw opadania powieki oka prawego). Prawa kończyna górna sprawna. Niedowład proksymalny lewej kończyny górnej przy dobrej sile chwytnej ręki lewej. Osłabienie siły mięśniowej kończyn dolnych, zwłaszcza lewej (Lovett 4), ale bez wyraźnych objawów niedowładu. Niezborność lewych kończyn. Pacjent porusza się przy pomocy wysokiego balkoniku w asyście fizjoterapeuty.

Tomasz jest sportowcem, wie, co to walka. W  limanowskiej placówce   walczy więc o lepsze życie. Wiele godzin dziennie, codziennie. Opinia neurologiczna sporządzona po blisko 2 miesiącach (19 sierpnia)  zanotowała: Poprawa w zakresie wyższych funkcji nerwowych (kontakt słowny, orientacja czasowo-przestrzenna). Poprawa funkcji prawego nerwu okoruchowego. Poprawa samodzielności pacjenta i funkcji chodzenia w asekuracji chodziku. Utrzymuje się niezborność lewych kończyn. Zaś opinia psychologiczna z 8 września:  Kontakt słowny ograniczony, wypowiedzi często nielogiczne. Mowa ściszona bywa niezrozumiała. Chory rozumie proste pytania oraz spełnia polecenia, komunikaty złożone czasami wymagają uproszczenia. Badany ma trudności w zakresie skupienia i przerzutności uwagi, pogorszona odporność na dystraktory. Obserwuje się wyraźnie osłabione działanie pamięci krótkotrwałej i poważne zaburzenia w zakresie pamięci długotrwałej, liczne konfabulacje. Niska fluencja słowna. Zachowana sprawność grafomotoryczna, funkcjonowanie wzrokowo-przestrzenne obarczone trudnościami.  Obniżony krytycyzm co do własnych deficytów.

Mniej więcej w takim stanie Tomasz Brzeski opuścił REHSTAB. W połowie września przebywał kilka dni w szpitalu w Katowicach, gdzie poddał się operacji rekonstrukcji czaszki, która przebiegła bez komplikacji.

Odtąd jest w domu w Nowym Sączu. Cały czas intensywnie ćwiczy pod okiem rehabilitantów. Jego sprawność fizyczna wyraźnie się poprawia. 22 października w Rytrze odbył tradycyjny Bieg Bejorów. Tomasz Brzeski, który pochodzi z Rytra, był obecny na mecie, serdecznie witany przez znajomych i przyjaciół (uczestnicy biegu przeprowadzili zbiórkę na rzecz jego leczenia). Zaskoczył wielu z nich, kiedy nagle wstał z wózka i krótko zatańczył ze swoją żoną Agnieszką.

Ta piękna scena domaga się jednak komentarza: rekonwalescent rwie się do życia, ale na co dzień nie jest jeszcze tak kolorowo. Obie lewe kończyny mają ciągle niedowład, szczególnie noga. Tomasz z mozołem podejmuje próby marszu, asekurując chód stabilizatorem lewego kolana i kijkiem narciarskim trzymanym w prawej ręce. Teraz pokonuje w ten sposób dystans kilkuset metrów, z tygodnia na tydzień ten dystans się zwiększa. Przypomina to drogę pod wiatr, ale zawodnik ma charakter – bierze wiatr na klatę.

Gorzej sprawy się mają z mówieniem i z pamięcią. Jest lepiej niż w cytowanej wyżej opinii psychologicznej z września, ale sporo jeszcze brakuje do stanu normalnego. Na tym  skupi się jego walka w najbliższych miesiącach. Wymagać to będzie nie lada uporu: setek, a może tysięcy godzin ćwiczeń z logopedą i psychologiem.

Czy da radę? Z pewnością jest zahartowany w bojach. Urodził się w 1972 r. w Rytrze, w wielodzietnej rodzinie. Miał dwanaścioro rodzeństwa. Szybko zaczął zbierać ciosy. Pierwszy to śmierć matki w wypadku samochodowym, gdy on miał 11 lat. Drugi to spalenie się domu rodzinnego rok później.

Już w dzieciństwie uprawiał amatorsko sport. Kiedy dostał się na krakowską Akademię Wychowania Fizycznego rozpoczął systematyczne treningi w wielu dyscyplinach, m. in. pod okiem znanego trenera Wacława Mirka w AZS Kraków. Będąc w średniej szkole poznał Agnieszkę, swoją przyszłą żonę. Jeszcze podczas studiów urodziła się ich pierwsza córka Ewa.

Po powrocie do Nowego Sącza Tomasz Brzeski został trenerem, a zarazem zawodnikiem wielu dyscyplin na czele z ukochanym narciarstwem wysokogórskim. W Nowym Sączu rodziły się kolejne córki: Dominika i Magdalena. Wszystkie dzieci państwa Brzeskich uprawiają sport i osiągają godne uwagi sukcesy.

W limanowskim ośrodku, gdzie stawiał – z trudem – pierwsze kroki po wypadku, Tomasz Brzeski miewał na sobie koszulkę z cytatem z listu św. Pawła do Koryntian: moc bowiem w słabości się doskonali (2Kor, 12,9). Zaiste, kiedy ktoś tak – wydawałoby się – niezniszczalny jak Tomasz musi uznać swoją słabość, wymaga to wiele pokory. Może na koniec to ona będzie jego siłą?

Powrót do aktualności

Wesprzyj Mateusza

Wpłacam